
W dniu wczorajszym przypomniałem pewnej osobie historię o Przemku i rybie z gatunku rekinowatych, co jesiotrem się nazywa. I tak przypominając sobie wydarzenia tamtej nocy, spróbuję to usystematyzować chronologicznie. Rozsiądźcie się Państwo w fotelach i ze spokojem wysłuchajcie historii tej.
Zaznaczę na wstępie, że nigdy nie lubiłem ryb. Żadnej nie wziąłem nigdy do ręki i w przyszłości nie wezmę raczej też. A wieczór był ciepły, bo chyba wczesnosierpniowy. Umówiliśmy się, że pojedziemy grillować i wędkować przez całą noc u kolegi, który ma prywatny staw. No więc zjedliśmy kiełbasę, popijąc chyba piwem i zasiedliśmy do wędek. Mijały nam godziny, a spławiki i ping-pongi się wcale a wcale nie ruszały. Nie pamiętam jak to się stało, ale któryś z nas zadecydował, że idziemy spać. Więc rozeszliśmy się do namiotów. Sen był raczej przyjemny, ale krótki, bo oto o 4 nad ranem Przemek wybrał się sprawdzić, czy naszych wędek nie zjadły aligatory i wrócił z krzykiem. Aligatorów nie było, ale był rekin. Jak Przemek powiedział, że złowił rekina, to o mało co nie pozabijaliśmy się w drodze do stawu. Oczywiście, nikt z nas nie wierzył, że na haczyku może być rekin. Cóż, Przemek rzeczywiście miał rację, bo nie wiadomo jakim cudem złapał jesiotra, którego teoretycznie w stawie nie powinno być. Jesiotr to taki potwór z grzbietem jak prawdziwy rekin (bo to ryba rekinowata), zębami i długim nosem. W ogóle, to biedak był chyba poważnie zmęczony. Przez kilka godzin spaliśmy, a on walczył z kotwicą w pysku. Oczywiście, jak mamy w zwyczaju, uwolniliśmy zmęczonego jesiotra. Do dziś dnia pewnie żyje sobie w stawie w Nowej Wsi.
Tak oto zakończyła się historia z Przemkiem i jesiotrem.
Niech będzie ona przestrogą dla Was, że należy wierzyć w rzeczy, które wydawałyby się nieracjonalne, jeżeli mówią Wam tak bliscy ; -)))
Jaki plan na dzisiaj? Chyba pójdę do Krisa, a to zakończy się...
... na pewno więcej niż jednym :P
1 komentarz:
bieadak:)
Prześlij komentarz